Debiutancki tomik wierszy Agnieszki Zięby

„Ocalić anioły” to długo oczekiwany debiutancki tomik Agnieszki Zięby z Myślenic. Wiersz są nie tylko urocze i sprawnie napisane, ale po prostu mądre. Zostały osadzone w tradycji polskiej poezji kobiecej, może nawet trochę za bardzo pachną Marią Pawlikowską – Jasnorzewską. Żałować należy, że książeczka wydana dzięki Starostwu Powiatowemu w Myślenicach, co godne jest zauważenia i pochwały! spóźniła się, aby trafić pod choinkę, gdyż tam doskonale się ją czyta.

Okładkę zdobi fotografia autorstwa Pana Stanisława Jawora. Wydanie tomiku to realizacja zamierzenia prezesa „Tilii” Jadwigi Maliny, która troszczyła się o niego jak o własny, a może nawet bardziej.

Autorka, jest technologiem żywienia, entuzjastą zdrowej diety. Ma duży talent pedagogiczny, o czym przekonali się studenci – seniorzy z myślenickiego UTW podczas prelekcji. Konkretne i przydatne studia umożliwiły jej pewien dystans wobec polonistycznych manier, czytelnie pisze co się nie często zdarza, unika wulgaryzmów, dosadności, która pleni się wśród utalentowanych krakowskich stypendystów Miasta Krakowa.

Tomik można traktować jako zapis osiągania dorosłości, zdobycie wiedzy że język trzeba trzymać za zębami. Siebie autorka prezentuje ironicznie: Syzyf w dżinsach/ i swetrze zielonym/spranym beznadzieją, a także jako osobę, która poprawia niepoprawne myśli. O miłości pisze: Jesteś to mi wystarcza/ na dziś i na jutro, a wbrew ideologii gender deklaruje: Śniadanie w kuchni na stole,/żebyś spał/ kwadrans dłużej, niż zwykle. Oryginalny jest cykl wierszy będących polemiką z konwencjonalnymi przedstawieniami Madonny, interesująca „Fizyka”.

Uważam, że takie małe otrzepanie  z pyłu zbędnych słów (określenie z wiersza Pani Agnieszki) i rezygnacja z mało odkrywczych puent byłyby wielce korzystne. A może to moja spora nadwaga powoduje, że nie gustuję w sacharynie półuśmiechu, choć przyznaję, że określenie jest świeże, bardzo dowcipne, ale nie w wierszu mającym ambicje, darujmy sobie też biedronki metafor.

I jeszcze jedno, ostatnio w Pcimiu Pani Agnieszka (konkurs. im. Elżbiety Guśpiel) „pobiła” mnie zajmując drugie miejsce, miałam trzecie.

Próbka talentu, a przede wszystkim myślenia i wartości Pani Agnieszki:

Mój dobry Bóg

nie pytał mnie o grzechy

jak mocno w Niego wierzę

o prasę katolicką

o ostatnią pielgrzymkę papieża

nie pytał z katechizmu

różańców

koronek

z ostatnich niedziel

i pierwszych piątków

o nic nie pytał –

milczał i ja milczałam –

i tylko Jego Błękitność

od moich łez była mokra

Zawodowy obowiązek każe mi dodać, iż prężnie rozwija się w Polsce dział filozofii Boga. Naukowcy habilitują się z tej problematyki, latami badają fenomen, a Pani Agnieszka miłością tak trafnie go ujęła.

Bardzo życzymy czytelników i udanego wieczoru autorskiego.

Antonina Sebesta

Na zdjęciu: Agnieszka Zięba. Foto: Maciej Hołuj

7 myśli nt. „Debiutancki tomik wierszy Agnieszki Zięby

  1. Mam nadzieję, że błędy ortograficzne i interpunkcyjne wynikają z marnej jakości redakcji miesięcznika, a nie są autorskim dziełem Pani Antoniny. Gdyby Redakcja potrzebowała kompetentnego korektora i edytora, mogę kogoś polecić.

    Recenzja moim zdaniem zbyt uboga, za dużo o Autorce recenzji, za mało o wierszach… Nie do końca też zrozumiana poetyka i warsztat Autorki wierszy. „Urocze” to mogą być małe kotki, a nie wiersze. Ideologii gender też bym nie mieszała do twórczości Agnieszki Zięby… (w tym miejscu recenzji zrobiłam „facepalm”, przyznaję się bez bicia). Pewne „czepianie się” niedoskonałości m.in. metaforyki (któż z nas jest doskonały?) wydaje się wynikać z poczucia zazdrości, raczej niezręcznie „ukrytego” w zdaniu o konkursie im. Elżbiety Guśpiel. Cóż, znam poezję Pani Antoniny i Agnieszki Zięby, dlatego zdecydowanie wiem, kto i dlaczego słusznie był lepszy, zważywszy poetykę, warsztat i staż „bycia” poetą. Choć de gustibus non est disputandum, oczywiście.

    Moim zdaniem wiersze Agnieszki Zięby są pełne spokoju, czasem przejmującego smutku, czasem nadziei, czasem goryczy i poczucia zagubienia, czasem wiary w to, że życie jednak jest piękne i dobre… Są kompendium dotychczasowych doświadczeń i przeżyć Autorki, młodej i niezwykle wrażliwej dziewczyny. Wetknięta tu i ówdzie szpilka ironii, autoironii oraz nieco gorzkiego humoru dodaje im wdzięcznego dystansu do siebie i otaczającego świata. Ciekawie zderza się to z obecną gdzieniegdzie dziecięcą naiwnością i – tu zgodzę się z Panią Sebestą – rzadko, ale jednak zdarzającym się nadmiarem słów. Związki z poezją Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, ale też m.in. ks. Jana Twardowskiego są widoczne, ale przecież nienachalne. Zawsze uczymy się od tych, których uważamy za najlepszych – i chwała każdemu za to.
    Autorce wierszy serdecznie życzę wielu czytelników, oraz tego, by jej wiersze dawały innym to jedyne w swoim rodzaju, przejmujące wrażenie, że poeta zna cię na wylot i rozumie, jak nikt inny.

  2. Staramy się, jak możemy, aby unikać błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ale „któż z nas jest doskonały?”. Aby wymiana poglądów mogła przyjąć mniej wirtualny charakter, prosimy o podpisywanie swoich komentarzy imieniem i nazwiskiem.
    Redakcja

  3. Doskonały nikt nie jest, ale należy do tejże doskonałości dążyć 🙂 Szczególnie w redakcji miesięcznika (pretendującego do miana profesjonalnego czasopisma) na płaszczyźnie podstawowych reguł języka polskiego. A wirtualna wymiana poglądów w wirtualnej rzeczywistości nie jest niczym niezwykłym, dlatego pozwolę sobie podpisywać się zgodnie z wirtualnymi regułami wirtualnym nickiem. Z poważaniem,
    queenmab
    🙂

  4. Przecież to nie była recenzja, tak nie pisze się recenzji a tylko zachęta do czytania. Proszę podać namiary osoby która zajmie się profesjonalną korektą. Natychmiast zadzwonimy. Potrzeba nam jeszcze kilku innych współpracowników między innymi: psychologa, pedagoga, urbanisty, prawnika, lekarza, dietetyka. Przyda się też korekta merytoryczna ( błędy w nazwiskach, imionach, datach, nazwach) Czekamy bardzo. Każde pióro jest na wagę złota.

  5. Pytanie tylko, czy Redakcja „Sedna” działa na zasadzie wolontariatu, czy w grę wchodzi normalne zatrudnienie? Bo za „Bóg zapłać” to już nawet niektórzy księża nie chcą pracować, choć powinni, niejako „z urzędu” 😛 A co dopiero profesjonalny korektor czy edytor…

  6. Oczywiście,że wolontariat, praca za pieniądze jest dziś luksusem. Np. osoba pisząca o tomiku od trzech lat jest wolontariuszem pomimo bezrobocia, które ją dotknęło. Tak jak „Sedno” funkcjonuje wiele miesięczników, kwartalników zwłaszcza specjalistycznych, prowadzonych przez fundacje, w tym te 1%. Na zasadzie wolontariatu funkcjonuje w Myślenicach bardzo wiele rzeczy np. UTW, KIK , „Betania”, pewne grupy artystyczne.

  7. Nie porównywałabym działalności artystycznej, charytatywnej czy pracy twórczej, jaką jest pisanie wierszy, do wydawania kilkustronicowej gazety… Nie ta półka. Poezja powstaje nie z powodu bezrobocia czy posiadania pracy, a z potrzeby serca i umysłu.
    Rozumiem, że „Sedno” tworzą zapewne ludzie kierujący się pasją, lokalnym patriotyzmem, ale też chęcią zobaczenia swojego nazwiska pod artykułem, wyrażenia swoich poglądów na rozmaite tematy, możliwością powiedzenia „W moim ostatnim artykule…” et cetera, et cetera. Niestety trudno motywować tym poprawianie cudzych literówek, interpunkcji, ortografii i błędów merytorycznych. Dlatego z przykrością stwierdzam, że na luksus raczej niewdzięcznej pracy bez wynagrodzenia nie mogę sobie pozwolić ani ja, ani nikt z mojego środowiska, wykształconego w kierunku edytorskim i nie tylko. Choć chylę czoła przed tymi, którzy w szlachetnie motywowanym wolontariacie znajdują powołanie i spełnienie.

Skomentuj queenmab Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *